niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 10

       Po krotkim prysznicu, jaki zaoferowal mi Harry, pomalowalam sie i wyszlam z lazienki. Od razu uslyszalam smiechy dochodzace z salonu, do ktorego tez sie skierowalam. Chlopcy byli juz na miejscu i swietnie sie bawili. Wygladalo na to, ze Jess padla ofiara ich laskotek i turlala sie po ziemi, blagajac o litosc. Na szczescie dla dziewczyny, gdy mnie zobaczyli, rzucili sie przywitac i spwdzic czy wsystko ze mna w porzadku. Kazali mi sie polozyc w najwiekszym fotelu i ponownie przylozyc oklad do stluczonego policzka. Po chwilii zaczelo sie wypytywanie: co sie stalo, o co Sean sie wkurzyl, co zrobilam ze mi przywalil i tak dalej. Jesss niezle zjechala mnie za to, ze nie odpuscilam sobie przy nim uwagi na temat jego zachowania. Po chlopakach bylo widac, ze wkurzyli sie na Seana, a rownoczesnie moze troche sie o mnie bali. Zayn nawet wykazal wielka ochote do skopania mu tylka, ale jak to powiedzial, z milosci do mnie i dlatego, ze go tak bardzo o to prosze, na razie sie powstrzyma. Louis przez caly czas malo co sie do mnie odzywal. Wlasciwie od tego felernego powrotu z imprezy u Zayna trzymal mnie na dystans. Och zawsze potrafie wszystko zepsuc, czemu ja sobie robilam wtedy nadzieje, ze jeden z najslawiejszych ludzi na swiecie moze mnie pocalowac. Dobrze sie dogadywalismy, ale swoja naiwnoscia musialam to zniszcyc...

       Dlugo nie moglam zasnac, myslalam o Lou, czy kiedykolwwiek uda mi sie jeszcze chociaz zdobyc jego przyjazn. Po policzkach skapywaly mi pojedyncze lzy. Na prawde bardzo zalezalo mi na tym chlopaku. Wydawalo mi sie, ze mnie lubil, wiec moze jeszcze jest jakas szansa na uratowanie tego co bylo. Otarlam mokre policzki i z nadzieja na lepsze jutro zasnelam.

                                     * * *

       Obudzil mnie dzwiek budzika, jednak bylam zbyt zaspana by wstawac. Siegnelam po telefon, wylaczylam budzik i rzucilam go na fotel niedaleko lozka. Probowalam jeszcze na chwile zasnac, ale juz nie moglam. Mimo to i tak nie chcialo mi sie jeszcze wstawac. Lezalam tak dosyc dlugo, az wreszcie znowu zachcialo mi sie troche spac.
- Magda! Wstawaj! - z dolu dobieglo wolanie mojej mamy. Ach ci rodzice, zawsze wybieraja najgorsze momenty.
- Jeszcze piec minut! Prosze...
- Juz pozno! Wstawaj!
Nie odpowiedzialam mamie, ale postanowilam jeszcze chwilke polezec. Jednak po chwili uslyszalam ciche pukanie do drzwi. Udawlam, ze tego nie slysze i jeszcze bardziej zagrzebalam sie pod koldra. Ktos podszedl i sprobowal zdjac ze mnie koldre, ale bylam nieugieta.
- Ej Meg, spiochu wstawaj - wyjrzalam spod koldry, bo cos mi sie nie zgadzalo, ten glos nie nalezal do moich rodzicow.
- Zayn! Co ty tu robisz tak wczesnie?
- A moze bys sie przywitala? - zaczal sie smiac z powodu mojej reakcji.
- Hej Zayn - przytuilam chlopaka - czemu juz nie spisz?
- Mi tez milo cie widziec. Jest juz dwunasta, zdazylem sie wyspac i postanowilem sprawdzic co u ciebie slychac.
- Jak widzisz nic ciekawego, odkad ostatni raz sie widzielismy, prawie caly czas spedzilam w lozku. A teraz pozwol, ze jeszcze na piec minut sie poloze.
- O nie, nie ma mowy, znowu zasniesz, a nie po to tu przyjechalem, zeby ogladac jak spisz - mowiac to porwal moja koldre i rzucil ja w drugi kat pokoju. Pozniej zawrocil i z dzikim okrzykiem rzucil sie na mnie i zaczal mnie laskotac.
- Nie Zayn, tylko nie to!
- A bedziesz grzeczna i wstaniesz?
- Skoro musze...
- Wiesz zawsze moge sprobowac cie jeszcze bardziej rozbudzic.
- Nie wysilaj sie, zaraz wstane.
- Dobra moge ci troche pomoc. Co bedziesz chciala ubrac i gdzie to jest?
- Otworz te szafe obok drzwi i mozesz mi wybrac jakas bluzke czy cos...
- Moze byc to? - wyciagnal jasno rozowy sweterek z wydluzonym tylem.
- Jasne - usmiechnelam sie, bo byl to akurat jeden z moich ulubionych - to wez jeszcze te czarne rurki z dolnej polki. Siegnelam do komody, ktora stala obok lozka i wzielam bielizne, a Zayn podal mi ubranie.
- Potrzebujesz jeszcze czegos czy reszte wszystko masz w lazience?
- Chyba to wszystko - usmiechnelam sie i chcialam wstac, ale chlopak uprzedzil mnie, lapiac mnie i przerzucajac przez swoje ramie.
- Aaaa Zayn co ty wyprawiasz?!
- No jak to co? Zanosze cie do lazienki, zebys nie musiala chodzic.
- Bez przesady, chyba nie mam jeszcze takich staryh kosci, zebym ne mogola chodzic o wlasnych silach - zasmialam sie.
- Dobra czyli gdzie masz lazienke?
- Drugie drzwi po prawej.
Gdy dotarlismy, Zayn postawil mnie wreszcie na srodku pomieszczenia.
- Pomoc ci cos jeszcze czy moge isc?
- Mozesz isc, dzieki, postaram sie zebrac jak najszybciej.
- A Magda jeszcze jedno, co bedziesz chciala na sniadanie? To jakos to zalatwie z twoja mama.
- Mam ochote na jajecznice, jesli nie ma jajek to moze byc mleko z chrupkami.
- Da sie zrobic - usmiechnal sie do mnie szeroko i poszedl na dol.

      Zayn zaserwowal mi przepyszna jajecznice, ktora nawet podobno zrobil prawie sam, z niewielka pomoca mojej mamy. Pozniej zaproponowal mi wypad do kina na jakas komedie. Powiedzial, ze wydaje mu sie, ze Niallowi spodobala sie Jess, wiec zaproslismy rownez ich. Poniewaz Harry nic specjalnego nie mial do roboty, to tez do nas dolaczyl. Za to Liam pojechal na weekend do swojej rodziny, a Lou powiedzial, ze ma cos waznego do zalatwienia.

       Zajelismy miejsca w przedostatnim rzedzie. Siedzialam kolo Harrego i Zayna, a obok niego Jess z Niallem. Zayn wybral swietny film, wszscy mielismy ubaw po pachy. Po kinie wybralismy sie na pizze, bo chlopaki narzekali, ze sa juz glodni.
- To co dziewczyny, chcecie mala czy srednia pizze na dwie?
- Mysle, ze mala nam spokojnie wystarczy.
- Okej, my chyba wezmiemy dwie duze na trzech, co? Ja juz naprawde jestem strasznie glodny.
- No tak - uderzylam sie dlonia w czolo - Zayn o ktorej ty ostatnio cos jadles? Przepraszam powinnam ci zrobic cos do jedenia na droge, calkiem zapomnialam.
- Spoko Meg, nic sie nie stalo, przeciez zaraz cos zjem. Tylko szybko wybierajcie.
Wybralysmy z Jess jakas pizze z salami, a chlopaki z kurczakiem i czyms tam jeszcze. Po chwili podeszla do nas kelnerka i zlozylismy zamowienie. Przez chwile wszyscy lapczywie jedli, wcale sie nie odzywajac. Dopero, gdy zaspokoilismy pierwszy glod, odezwala sie Jess.
- Jak tam chlopaki wam idzie w pracy?
- Calkiem dobrze, ale wyczerpujaco - usmiechnal sie do niej Niall.
- A jest szansa, ze bede mogla kiedys pojsc na wasz koncert? Bardzo lubie wasze piosenki.
- Jasne, jeszcze jakies trzy tygodnie koncertujemy w Anglii i okolicach, wiec moze sie uda, a pozniej jedziemy bardziej wglab Europy - odpowiedzial Harry.
- Co?! Na jak dlugo?
- No tak jakos na miesiac, troszke ponad.
- I nie bedziecie w tym czasie wracac do Londynu?
- W polowie bedziemy miec 4 dni przerwy, ale pewnie wtedy wszyscy beda chcieli jechac do rodzicow.
- Ymmm szoda.
- Ej Meg, nie smuc sie, przeciez mamy jeszcze trzy tygodnie, a pozniej znowu do was na chwile wrocimy - Zayn poczochral mnie na pcieszenie po wlosach.
- No wlasnie, Magda co sie bedzesz teraz przejmowac. Macie jeszczcze te trzy tygodnie. Trzeba korzystac poki mozna! - Jess jak zwykle optymistycznie podeszla do sprawy.
- Jess, mamy trzy tygodne, nie macie. Mysle ze wszyscy chetnie spedza z toba troche wiecej czasu.
- Ooo jak milo - dziewczyna poslala Niallowi dziekczynny usmiech.
- Dobra to chyba sie zbieramy, co? Zebyscie mialy jeszcze jutro troche sily, zeby sie sptkac.
- Okej, mozemy isc. Ile mam wam oddac?
- O nie ma mowy Meg, ty nic nie placisz. Masz to jeszcze zalegle za dzien kobiet.
- Z reszta Jessy tak samo, uznajmy ze to bylo na dzien kobiet, zgoda? - odezwal sie Niall.
- Hahaha jasne, ale wiecie, ze dzien kobiet byl prawie dwa tygodnie temu?
- Zawsze bylem slaby w zapamietywaniu dat, nie win nas za to - poprosil Harry.
- Okej, okej, wazne, ze sobie przypomnieliscie - uspokoila go Jess.

       Zayn zaplacil rachunek i wyszlsmy z restauracji. Jess pojechala z Niallem, a Zayn wzial mnie i Harrego. Podrzucil najpierw jego, a pozniej podjechal pod moj dom.
- Dzieki Zayn, swietnie sie bawilam. Tak w ogole to dlatego byles dzisiaj taki mily i mnie we wszystkim wyreczales, ze chciales mi zrobic spozniony dzien kobiet?
- No tak, rozgryzlas mnie - puscil mi oko.
Przytulilam sie do niego mocno.
- Och Zayn, jakie to szczescie miec takiego przyjaciela jak ty, naprawde bardzo ci dziekuje.
- Cala przyjemnosc po mojej stronie. Dla ciebie wszystko Meg - Powiedzal dalej mnie do siebie tulac.
- Dobranoc Zayn - pozegnalam sie i cmoknelam go jeszcze w polczek.
- Slodkich snow spiochu - wysiadlam z jego auta, zatrzasnelam za soba drzwi i skierowalam sie w strone domu.

2 komentarze:

  1. Cudowny rozdział. Naprawdę nie mogę się doczekać następnego Bardzo jestem ciekawa jak rozwinie się akcja :) .

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć, słoneczko! Chciałam zaprosić Cię na mojego bloga, który mam wielką nadzieję, że Ci się spodoba!:) Mam nadzieję, że zostawisz po sobie jakiś szczery komentarz:) http://lastbreath-fanfiction.blogspot.com/ x

    OdpowiedzUsuń