sobota, 12 października 2013

Rozdział 7

Po kościele wróciłam zmęczona do domu. Położyłam się na łóżku i włączyłam laptopa. Postanowiłam sprawdzić swoje konta na poczcie , twitterze i facebooku. Dawno tego nie robiłam, ponad tydzień. Na poczcie, jak zwykle roiło się aż od powiadomień z facebooka i twittera, poza tym nic. Szybko usunęłam wiadomości i zalogowałam się na facebooka. To też powinno pójść szybko. Już miałam wychodzić, ale moją uwagę przykuło jedno zdjęcie. Wiedziałam ze tak będzie... okłamał mnie... Jejku ile ta dziewczyna miała na sobie tapety, jej wyraz twarzy nie by zbyt inteligentny. Czyli teraz Sebastian zniżył się do takiego poziomu... No cóż, wolał ją ode mnie. Kurcze to dalej bolało. Czyli według niego musiałam być od niej gorsza... Moje poczucie własnej wartości znowu znacznie spadło... Przez dość długi czas tępo wpatrywałam się w to zdjęcie i w gardle powstała mi wielka gula, a po policzkach zaczęły płynąć łzy. Nie wiem, jak długo tak siedziałam... oderwałam się dopiero na dźwięk telefonu. Nie odebrałam od razu, ale po chwili komórka zadzwoniła ponownie. Zamknęłam laptopa i niechętnie spojrzałam na ekran aparatu. Dzwonił Zayn.
- Hej Magda!
- Cześć Zayn.
- Miałaś zadzwonić. Coś się stało?
- Nie, nic... nieważne... wszystko okej.
- Na pewno? To czemu nie dzwoniłaś? Może doszłaś do wniosku, ze jednak nie chcesz się z nami zadawać...?
- Zayn przecież wiesz, ze nie... Przepraszam, ze nie zadzwoniłam...
- Nie martw się mala! Głowa do góry! Powiedz mi teraz co się stało, słyszę w twoim glosie, ze nie jest dobrze...
- Jestem po prostu trochę zmęczona...
- Mnie nie oszukasz!
- Eh....
- Jak nie chcesz to nie musisz mówić...
- To nic takiego, po prostu zobaczyłam zdjęcie Sebka z jakąś wytapetowana dziewczyną, całowali się... Trochę zabolało...
- Meg nie martw się wszystko będzie okej. Ten dupek nie jest Ciebie wart. Nie myśl już o nim.
- Staram się. W sumie to przy was nawet mi to wychodzi. Umiecie mnie skutecznie rozweselić.
- To w takim razie koniecznie musimy się jutro spotkać. Jak tylko będziemy mogli, będziemy wypełniać ci każdą wolną chwile.
- Nie musicie.
- Ale chcemy.
- Mów za siebie Zayn.
- Reszta tez na pewno chce! Wszyscy bardzo cie polubiliśmy, jesteś świetną dziewczyną.
- Chyba nie, a Harry?
- Harry nie wie co traci, ale się przekona.
- Zobaczymy... No dobra to umawiamy się na jutro? O której macie czas?
- Jutro całe popołudnie mamy wolne, możemy się spotkać kiedy chcesz.
- Okej to może kolo szóstej albo siódmej?
- To szósta trzydzieści w moim domu. Powiem chłopakom. Któryś z nich przyjedzie po ciebie kolo szóstej, może być?
- Jasne, ale nie chce wam sprawiać kłopotu.
- Nie martw się, któryś na pewno chętnie przyjedzie.
- Okej tylko przypadkiem nikogo nie zmuszaj, jak coś to daj znać, podaj mi adres i sama jakoś dojadę. Musze brać się za naukę, dobranoc.
- No paa, pozdrów Emily.
-Pozdrowie.

           * * *

Usłyszałam dzwonek do drzwi. Przekraczając próg pokoju, jeszcze raz spojrzałam w duże lustro. Szybko poprawiłam włosy, upewniając się, że są na właściwym miejscu i zbiegłam po schodach. Otworzyłam drzwi i powitałam uśmiechniętego gościa:
- Hej Lou!
- Cześć, gotowa?
- Tak... Czekaj jeszcze chwilkę - wychyliłam głowę z przedsionka - Mamo ja idę!
- Okej tylko wróć przed północą.
- Dobra, to pa - pomachałam jej ręką. Szybko wsunęłam buty na stopy i ubrałam płaszczyk, w czym pomógł mi trochę Louis.
- Magda gdzie masz czapkę?
- Nie przepadam za noszeniem czapki...
- Jest zimno, musisz coś włożyć na głowę.
- No dobrze... Lou masz na sobie skarpetki?
- Ymmm no nie mam...
- Okej to poczekaj - poszłam po moja czapkę i poprosiłam tatę o parę skarpetek dla Louis'a. Zadowolona wróciłam, rzucając mu je.
- Ymm... dzięki... - zadowolonemu dotąd chłopakowi mina nieco zrzedła - muszę? - wyszeptał.
- Lou nie marudź, wkładaj skarpetki, ale to już!
Chłopak posłusznie wykonał moje polecenie i wreszcie mogliśmy wyjść. Otworzył mi drzwi swojego czarnego samochodu i pomógł mi wejść. Zaciągnęłam się zapachem skóry, którą obite było wnętrze auta, mieszającej się z zapachem Louis'a. Obserwowałam jak chłopak przechodził na druga stronę auta. Jego ruchy były bardzo płynne. Od razu było widać, ze nie odczuwa takiego dyskomfortu jak ja, ze się potknie i ktoś go wyśmieje... Przegadaliśmy właściwie całą drogę. Louis co jakiś czas wplatał w rozmowę żarty, a ja zwykle wybuchałam śmiechem, karcąc się w myślach, ze nie umiem ładnie się śmiać. Wreszcie troszeczkę spóźnieni dotarliśmy do wielkiego domu Zayn'a.

           * * *

- Magda na pewno nie pijesz? - spytał Louis.
- Nie, nie jestem jeszcze pełnoletnia, poza tym nie mam za bardzo ochoty...
- No i bardzo dobrze. Tommo do czego ty ją namawiasz?! - poparł mnie Liam.
- Okej, przecież jej nie zmuszam, tylko się spytałem... To co robimy? Zayn i Niall już się nieźle upili i chyba śpią w kuchni.
- Lou może przenieśmy ich na łóżka, bo inaczej rano wszystko będzie ich bolało - chłopcy zanieśli Zayn'a do jego pokoju, a Niall'a położyli na sofie w salonie.
- Jejku jak on słodko śpi. Od razu widać, że tu mu lepiej niż na twardej podłodze w kuchni - powiedziałam patrząc na blondyna. - Hmmm jest już jedenasta, chyba powoli muszę zbierać się do domu.
- Okej odwiozę Cię.
- Dzięki Lou. Oni sobie tu sami poradzą? Liam zostajesz tu czy jedziesz do domu?
- Nie martw się, poradzą sobie. Możemy najwyżej zrobić Niall'owi coś do jedzenia, żeby nie umarł z głodu jak się obudzi. Chociaż... w sumie to chyba zostanę, bo później nie będzie miał kto Niall'a podrzucić do domu.
- A umiesz robić kanapki?
- Magda daj spokój, przecież tyle to ja potrafię.
- Okej to dobrze. W takim razie my już chyba spadamy - spojrzałam na Louis'a, a on przytaknął mi potwierdzająco głowa. - To pa Liam - uśmiechnęłam się do chłopaka, a on mnie mocno przytulił.
- Dobranoc.
- Do jutra - Lou również pożegnał się z Liam'em.

           * * *

- To co, kiedy następnym razem się spotykamy?
- Jutro raczej nie mogę - skrzywiłam się.
- My tez raczej nie, myślę, że w czwartek mogłoby się udać.
- Okej. Namów Harry'ego, ale jak nie będzie chciał przyjść to pamiętaj, że ja go do niczego nie zmuszam. Po prostu byłoby mi milo jakby się pojawił, chciałabym go lepiej poznać, może by się do mnie przekonał...
- Magda tu nie chodzi o ciebie, ty w niczym nie zawiniłaś, że Harry tak się zachowuje... ale postaram się go namówić...
Louis wyszedł z samochodu i przeszedł na druga stronę, otworzył mi drzwi i podał rękę, żeby łatwiej było mi wyjść. Kiedy stałam już na ziemi, podniosłam głowę, żeby spojrzeć na Lou. Jego oczy... Były takie zniewalające, tak bardzo przyciągały mnie do siebie. Jeszcze ten uśmiech... ahh! Dopiero teraz zauważyłam, że nasze twarze są bardzo blisko siebie, no tak pewnie nie mogłam mu się oprzeć i automatycznie się przysunęłam... Wiedziałam, że muszę się cofnąć, ale nie potrafiłam, jego oczy byly zbyt cudowne. W ostatniej chwili krok do tylu zrobił Louis. Powinnam się cieszyć, bo zrobił to, czego ja nie potrafiłam, ale tak naprawde bylo mi troche smutno. Zaczęłam iść w stronę domu, ale po chwili odwróciłam się i wyszeptałam ciche "pa" w stronę chłopaka. On uśmiechnął się do mnie przepraszająco i pomachał na pożegnanie. Byłam trochę zawiedziona, ale wiedziałam, że za nic nie mogłam winić Louis'a. Weszłam do domu i zamknęłam za sobą drzwi. Oparłam się o ścianę i odetchnęłam z ulgą, że nie skompromitowałam się jeszcze bardziej.

_______________________________________
Witajcie Miśki <3 mam nadzieje, że mimo ogromnej przerwy ktoś jedak przeczyta ten rozdział :) Byłoby mi bardzo miło.

Jeśli ktoś byłby ciekawy, a jeszcze nie czytał mojego imagina to zapraszam, wystarczy troszke niżej zjechać myszką ;*

Jeśli przeczytałaś ten rozdział to dziękuję, że dalej ze mną jesteś ♥
Miłego weekendu Misie ♥