sobota, 12 października 2013

Rozdział 7

Po kościele wróciłam zmęczona do domu. Położyłam się na łóżku i włączyłam laptopa. Postanowiłam sprawdzić swoje konta na poczcie , twitterze i facebooku. Dawno tego nie robiłam, ponad tydzień. Na poczcie, jak zwykle roiło się aż od powiadomień z facebooka i twittera, poza tym nic. Szybko usunęłam wiadomości i zalogowałam się na facebooka. To też powinno pójść szybko. Już miałam wychodzić, ale moją uwagę przykuło jedno zdjęcie. Wiedziałam ze tak będzie... okłamał mnie... Jejku ile ta dziewczyna miała na sobie tapety, jej wyraz twarzy nie by zbyt inteligentny. Czyli teraz Sebastian zniżył się do takiego poziomu... No cóż, wolał ją ode mnie. Kurcze to dalej bolało. Czyli według niego musiałam być od niej gorsza... Moje poczucie własnej wartości znowu znacznie spadło... Przez dość długi czas tępo wpatrywałam się w to zdjęcie i w gardle powstała mi wielka gula, a po policzkach zaczęły płynąć łzy. Nie wiem, jak długo tak siedziałam... oderwałam się dopiero na dźwięk telefonu. Nie odebrałam od razu, ale po chwili komórka zadzwoniła ponownie. Zamknęłam laptopa i niechętnie spojrzałam na ekran aparatu. Dzwonił Zayn.
- Hej Magda!
- Cześć Zayn.
- Miałaś zadzwonić. Coś się stało?
- Nie, nic... nieważne... wszystko okej.
- Na pewno? To czemu nie dzwoniłaś? Może doszłaś do wniosku, ze jednak nie chcesz się z nami zadawać...?
- Zayn przecież wiesz, ze nie... Przepraszam, ze nie zadzwoniłam...
- Nie martw się mala! Głowa do góry! Powiedz mi teraz co się stało, słyszę w twoim glosie, ze nie jest dobrze...
- Jestem po prostu trochę zmęczona...
- Mnie nie oszukasz!
- Eh....
- Jak nie chcesz to nie musisz mówić...
- To nic takiego, po prostu zobaczyłam zdjęcie Sebka z jakąś wytapetowana dziewczyną, całowali się... Trochę zabolało...
- Meg nie martw się wszystko będzie okej. Ten dupek nie jest Ciebie wart. Nie myśl już o nim.
- Staram się. W sumie to przy was nawet mi to wychodzi. Umiecie mnie skutecznie rozweselić.
- To w takim razie koniecznie musimy się jutro spotkać. Jak tylko będziemy mogli, będziemy wypełniać ci każdą wolną chwile.
- Nie musicie.
- Ale chcemy.
- Mów za siebie Zayn.
- Reszta tez na pewno chce! Wszyscy bardzo cie polubiliśmy, jesteś świetną dziewczyną.
- Chyba nie, a Harry?
- Harry nie wie co traci, ale się przekona.
- Zobaczymy... No dobra to umawiamy się na jutro? O której macie czas?
- Jutro całe popołudnie mamy wolne, możemy się spotkać kiedy chcesz.
- Okej to może kolo szóstej albo siódmej?
- To szósta trzydzieści w moim domu. Powiem chłopakom. Któryś z nich przyjedzie po ciebie kolo szóstej, może być?
- Jasne, ale nie chce wam sprawiać kłopotu.
- Nie martw się, któryś na pewno chętnie przyjedzie.
- Okej tylko przypadkiem nikogo nie zmuszaj, jak coś to daj znać, podaj mi adres i sama jakoś dojadę. Musze brać się za naukę, dobranoc.
- No paa, pozdrów Emily.
-Pozdrowie.

           * * *

Usłyszałam dzwonek do drzwi. Przekraczając próg pokoju, jeszcze raz spojrzałam w duże lustro. Szybko poprawiłam włosy, upewniając się, że są na właściwym miejscu i zbiegłam po schodach. Otworzyłam drzwi i powitałam uśmiechniętego gościa:
- Hej Lou!
- Cześć, gotowa?
- Tak... Czekaj jeszcze chwilkę - wychyliłam głowę z przedsionka - Mamo ja idę!
- Okej tylko wróć przed północą.
- Dobra, to pa - pomachałam jej ręką. Szybko wsunęłam buty na stopy i ubrałam płaszczyk, w czym pomógł mi trochę Louis.
- Magda gdzie masz czapkę?
- Nie przepadam za noszeniem czapki...
- Jest zimno, musisz coś włożyć na głowę.
- No dobrze... Lou masz na sobie skarpetki?
- Ymmm no nie mam...
- Okej to poczekaj - poszłam po moja czapkę i poprosiłam tatę o parę skarpetek dla Louis'a. Zadowolona wróciłam, rzucając mu je.
- Ymm... dzięki... - zadowolonemu dotąd chłopakowi mina nieco zrzedła - muszę? - wyszeptał.
- Lou nie marudź, wkładaj skarpetki, ale to już!
Chłopak posłusznie wykonał moje polecenie i wreszcie mogliśmy wyjść. Otworzył mi drzwi swojego czarnego samochodu i pomógł mi wejść. Zaciągnęłam się zapachem skóry, którą obite było wnętrze auta, mieszającej się z zapachem Louis'a. Obserwowałam jak chłopak przechodził na druga stronę auta. Jego ruchy były bardzo płynne. Od razu było widać, ze nie odczuwa takiego dyskomfortu jak ja, ze się potknie i ktoś go wyśmieje... Przegadaliśmy właściwie całą drogę. Louis co jakiś czas wplatał w rozmowę żarty, a ja zwykle wybuchałam śmiechem, karcąc się w myślach, ze nie umiem ładnie się śmiać. Wreszcie troszeczkę spóźnieni dotarliśmy do wielkiego domu Zayn'a.

           * * *

- Magda na pewno nie pijesz? - spytał Louis.
- Nie, nie jestem jeszcze pełnoletnia, poza tym nie mam za bardzo ochoty...
- No i bardzo dobrze. Tommo do czego ty ją namawiasz?! - poparł mnie Liam.
- Okej, przecież jej nie zmuszam, tylko się spytałem... To co robimy? Zayn i Niall już się nieźle upili i chyba śpią w kuchni.
- Lou może przenieśmy ich na łóżka, bo inaczej rano wszystko będzie ich bolało - chłopcy zanieśli Zayn'a do jego pokoju, a Niall'a położyli na sofie w salonie.
- Jejku jak on słodko śpi. Od razu widać, że tu mu lepiej niż na twardej podłodze w kuchni - powiedziałam patrząc na blondyna. - Hmmm jest już jedenasta, chyba powoli muszę zbierać się do domu.
- Okej odwiozę Cię.
- Dzięki Lou. Oni sobie tu sami poradzą? Liam zostajesz tu czy jedziesz do domu?
- Nie martw się, poradzą sobie. Możemy najwyżej zrobić Niall'owi coś do jedzenia, żeby nie umarł z głodu jak się obudzi. Chociaż... w sumie to chyba zostanę, bo później nie będzie miał kto Niall'a podrzucić do domu.
- A umiesz robić kanapki?
- Magda daj spokój, przecież tyle to ja potrafię.
- Okej to dobrze. W takim razie my już chyba spadamy - spojrzałam na Louis'a, a on przytaknął mi potwierdzająco głowa. - To pa Liam - uśmiechnęłam się do chłopaka, a on mnie mocno przytulił.
- Dobranoc.
- Do jutra - Lou również pożegnał się z Liam'em.

           * * *

- To co, kiedy następnym razem się spotykamy?
- Jutro raczej nie mogę - skrzywiłam się.
- My tez raczej nie, myślę, że w czwartek mogłoby się udać.
- Okej. Namów Harry'ego, ale jak nie będzie chciał przyjść to pamiętaj, że ja go do niczego nie zmuszam. Po prostu byłoby mi milo jakby się pojawił, chciałabym go lepiej poznać, może by się do mnie przekonał...
- Magda tu nie chodzi o ciebie, ty w niczym nie zawiniłaś, że Harry tak się zachowuje... ale postaram się go namówić...
Louis wyszedł z samochodu i przeszedł na druga stronę, otworzył mi drzwi i podał rękę, żeby łatwiej było mi wyjść. Kiedy stałam już na ziemi, podniosłam głowę, żeby spojrzeć na Lou. Jego oczy... Były takie zniewalające, tak bardzo przyciągały mnie do siebie. Jeszcze ten uśmiech... ahh! Dopiero teraz zauważyłam, że nasze twarze są bardzo blisko siebie, no tak pewnie nie mogłam mu się oprzeć i automatycznie się przysunęłam... Wiedziałam, że muszę się cofnąć, ale nie potrafiłam, jego oczy byly zbyt cudowne. W ostatniej chwili krok do tylu zrobił Louis. Powinnam się cieszyć, bo zrobił to, czego ja nie potrafiłam, ale tak naprawde bylo mi troche smutno. Zaczęłam iść w stronę domu, ale po chwili odwróciłam się i wyszeptałam ciche "pa" w stronę chłopaka. On uśmiechnął się do mnie przepraszająco i pomachał na pożegnanie. Byłam trochę zawiedziona, ale wiedziałam, że za nic nie mogłam winić Louis'a. Weszłam do domu i zamknęłam za sobą drzwi. Oparłam się o ścianę i odetchnęłam z ulgą, że nie skompromitowałam się jeszcze bardziej.

_______________________________________
Witajcie Miśki <3 mam nadzieje, że mimo ogromnej przerwy ktoś jedak przeczyta ten rozdział :) Byłoby mi bardzo miło.

Jeśli ktoś byłby ciekawy, a jeszcze nie czytał mojego imagina to zapraszam, wystarczy troszke niżej zjechać myszką ;*

Jeśli przeczytałaś ten rozdział to dziękuję, że dalej ze mną jesteś ♥
Miłego weekendu Misie ♥

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Imagin ♥

       Zayna poznałaś ponad dwa lata temu, w niekomfortowej dla ciebie sytuacji. Wracałaś wtedy do domu z imprezy. Był środek nocy, a ty szłaś sama. Biegli za tobą twoi dwaj pijani "koledzy", a ty zaczęłaś przed nimi uciekać.  Dogonili cię i złapali. Wyrywałaś się im i krzyczałaś. Bezskutecznie. Oni zaczęli ciągnąć cię w stronę drzew, zdzierając z ciebie ubrania. Kilku ludzi szybkim krokiem przeszło nie zwracając uwago na twój krzyk. Omijali was szerokim łukiem. "Koledzy" dobierali się już do twojej sukienki. Zrozpaczona krzyczałaś jeszcze głośniej. Zobaczyłaś postać biegnącą w waszym kierunku. Chłopaki pozbawili cię już sukienki, a kilka sekund później dobiegł do was nieco starszy mężczyzna. Odepchnął ich od ciebie i dał ci swoją kurtkę. Kazał siąść pod drzewem, zakrywając oczy. Obu licealistom zadał cios w twarz, a z ich nosów lała się krew. Próbowali się bronić, ale zrozumieli, że to nie ma sensu i uciekli. Twój wybawca nie gonił ich, bo chciał zaopiekować się tobą. Zawiózł cię do swojego domu, bo ty nie byłaś w stanie podać mu adresu. Przedstawił się jako Zayn. Dał ci swoje ubrania i położył w łóżku. Siedział przy tobie całą noc i następny dzień. Poczułaś się lepiej i mogłaś już z nim rozmawiać. Zawiózł cię do twojego domu, ale i tak składał wizyty trzy razy dziennie. Byłaś mu ogromnie wdzięczna, tyle dla ciebie zrobił. Nawet twoja rodzina nie troszczyła się o ciebie aż tak bardzo. Zostaliście przyjaciółmi, a trzy miesiące później parą.

        Jesteście małżeństwem już prawie rok, jest cudownie. W ogóle się nie kłócicie, a Zayn nadal jest taki opiekuńczy. Łączy was naprawdę mocne uczucie, którego nic nie jest w stanie zniszczyć. Jesteś już w dziewiątym miesiącu ciąży. Nie wiecie czy urodzi wam się dziewczynka, czy chłopczyk, bo chcecie mieć większą niespodziankę. Pokój dla dziecka jest już gotowy. Nie możecie się doczekać, kiedy w kołysce pojawi się mały szkrab. Zayn zaproponował ci spacer, upewniając się, że na pewno masz na niego wystarczająco dużo sił. Na wszelki wypadek szliście bardzo powoli, nie oddalając się zbytnio od domu. Szliście przytuleni w milczeniu, co ani trochę was nie krępowało. Rozumieliście się bez słów. Nagle poczułaś ogromny ból brzucha, od którego prawie zemdlałaś. Zayn o nic nie pytając wziął cię na ręce i bardzo szybko szedł do auta, by pojechać do szpitala. Cały czas powtarzał tylko: "Kochanie wszystko będzie dobrze. Za moment będziemy w szpitalu". Podczas porodu trzymał cię za rękę nie puszczając ani na kilka sekund. Powtarzał jak bardzo cię kocha. Urodziła wam się dziewczynka. W oczach Zayna widziałaś wielką radość. Mógł biegać po całym szpitalu, by ogłosić wszystkim, że ma córkę. Lekarze go uspokajali i powiedzieli, że w szpitalu nie może tak się zachowywać, więc w chłopaku skakał z radości tylko jego duch. Jego uśmiech był tak wielki, że nawet najsmutniejsza osoba widząc go, również by się uśmiechnęła. Mówił: "Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Mam taką wspaniałą rodzinę - ciebie i córeczkę, a na dodatek wiem, że to nie sen, bo czuję każdy twój dotyk, smak twoich ust i twój piękny zapach. To jest po prostu niesamowite". Odpowiedziałaś Zaynowi tylko uśmiechem, bo na więcej nie miałaś sił.

        Po jakimś czasie zaczęło brakować ci tlenu. Byłaś bardzo wyczerpana po porodzie, a kaszel osłabiał cię jeszcze bardziej. Zayn strasznie się tym przejął i zaczął krzyczeć. Lekarze próbowali podłączyć cię do specjalnego urządzenia wspomagającego oddech, ale ty już nic nie widziałaś. Wiedziałaś, że to ostatnia okazja, by przypomnieć Zaynowi, jak bardzo go kochasz. Zebrałaś w sobie wszystkie siły, aby powiedzieć te trzy zdania: "Zayn, ty i nasza córeczka jesteście dla mnie całym światem, nic lepszego, niż poznanie ciebie nie mogło mi się przytrafić w życiu. Ogromnie mocno was kocham. Jesteście dla mnie największym i najwspanialszym darem od Boga". Mówiłaś to bardzo powoli, robiąc ciągłe przerwy, by złapać oddech. Jednak nieskutecznie. Zdobyłaś się jeszcze na szczery uśmiech, bo chciałaś, by właśnie taką cię zapamiętał. Na nic już nie miałaś sił, nic już nie słyszałaś, ani nie czułaś. To był koniec, umarłaś.

       Zayn upadł na kolana, a głowę schował między ramionami. Na przemian łapał się za głowę i bił pięściami o ziemię. Smutek i rozpacz rozdzierały go od środka. Płakał jak małe dziecko, a może nawet bardziej. Leżał tak na podłodze przez dość długi czas, ciągle płacząc. Sam już z wielką trudnością łapał oddech. Nigdy czegoś takiego nie przeżył, to było dla niego zbyt trudne. Kochał swoją żonę całym sercem, każdą cząstkę ciebie, byłaś dla niego całym światem. A teraz tak nagle to miało się skończyć? Cały sens jego życia miał zniknąć? Zayn nie mógł się z tym pogodzić. Myślał nawet o odebraniu sobie życia, ale wiedział, że ty byś tego nie chciała. Zastanawiał się, w jakim celu Bóg zaplanował twoją śmierć. Nie wiedział tego, ale postanowił Mu zaufać. Pomyślał o waszym dziecku i delikatnie się uśmiechnął. Później usłyszał jego cichy płacz. Bolały go wszystkie mięśnie, całą twarz miał opuchniętą od płaczu. Mimo ogromnej trudności wstał i postanowił wychować wasze dziecko. Podszedł do małego łóżeczka i wziął dziewczynkę na ręce. Kołysał ją, śpiewając spokojne piosenki, dopóki nie zasnęła.

       Waszą córeczkę Zayn nazwał twoim imieniem. Na ziemi kochał tylko ją, bo tylko ona miała w sobie cząstkę ciebie. Była piękna, słodka, inteligentna i mądra, tak jak ty. Po tacie miała niesamowity głos. Zayn nauczył ją wiary w Boga, tak jak ty nauczyłaś kiedyś jego. Każdy dzień poświęcał córce, bawił się z nią i śmiał. Bardzo troskliwie się nią opiekował, pilnował żeby nie chorowała. Ciągle opowiadał jej, jaką miała wspaniałą mamę. Powiedział jej też, że patrzysz na nią z góry i widząc, jak się rozwija, nie przestajesz się uśmiechać. Wieczorami rozmyślał o tobie. Nie smucił się już tak bardzo, bo wiedział, że jesteś w niebie. Każdej niedzieli razem z córką składali prześliczne kwiaty na twoim grobie i opowiadali ci, co zdarzyło się w danym tygodniu. Obiecał sobie, że zrobi wszystko, by po śmierci pójść do nieba i dołączyć do ciebie.
_______________________

Z braku weny dawno nie wstawiłam żadnego nowego rozdziału, 
za co bardzo Was przepraszam. Napisałam za to jakiś czas temu
imagina na konkurs, ale nie udało mi się wygrać :c 
Mam nadzieję, że Wam się spodoba i jeśli ktoś tu zagląda
zadowoli się na razie nim, zamiast nowym rozdziałem. 
Postaram się jak najszybciej wstawić rozdział.

PS: Imagin napisany z wykorzystaniem rad od Anity (@anitazarzycka)

Bardzo Ci dziękuję za pomoc ♥

Jeszcze raz przepraszam za brak nowego rozdziału :c ♥

Jeśli dotrwałeś aż tutaj to bardzo proszę zostaw tu komentarz, 
bo to mój jedyny imagin i bardzo mi zależy na twojej opinii ♥

niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 6

      Obudziłam się o  dziewiątej, czyli mam jeszcze godzinę do spotkania z chłopakami. Moja kochana siostrzyczka oczywiście nie mogła się powstrzymać przed powiedzeniem rodzicom o tym, że zemdlałam, więc po powrocie od razu musiałam iść spać. W sumie to może dobrze, bo przynajmniej czuję się wypoczęta. Na śniadanie do kuchni zeszłam w piżamie, gdyż jak na razie nie mam pomysłu w co się ubrać. Zjadłam chrupki z mlekiem, zresztą jak zwykle, rano nigdy nie mam czasu na nic innego. Mam jeszcze czterdzieści pięć minut, więc powinnam zdążyć. Po pięciu minutach spędzonych przed szafą wybrałam kremowe rurki, czarną koszulę bez rękawów, na to jeśli będzie mi zimno włożę jakiś sweterek, pewnie ten w kwiatki, chyba że się rozmyślę. Z wybranym zestawem ruszyłam do łazienki. Wzięłam jak na mnie szybki - dwudziestominutowy prysznic. Ubrałam się, zrobiłam makijaż, włosy pozostawiłam naturalnie kręcone, włożyłam jeszcze kolczyki. Gdy spojrzałam na zegarek byłam z siebie dumna, gdyż zostało mi jeszcze pięć minut - spokojnie się wyrobiłam, a nie zdarza mi się to zbyt często. Gotowa zeszłam na dół, poczekam tutaj na chłopców. Czekam już piętnaście minut, a ich dalej nie ma. am nadzieję, że przyjdą. Nie wiadomo ile jeszcze będę musiała czekać, więc może poczytam. Nie zdążyłam nawet otworzyć książki, a już usłyszałam dzwonek. Szybko rzuciłam się w stronę drzwi, bo strasznie się cieszyłam, że przyszli i nie potwierdziły się moje obawy:
- Hej chłopcy! Wyspaliście się po wczorajszym dniu?
- Tak, jest okej - uśmiechnął się blondyn.
- No niezbyt - w tym samym czasie powiedział Zayn.
- Magda strasznie Cię przepraszamy, że się spóźniliśmy, musieliśmy czekać na Zayna, bo strasznie długo siedział przed lustrem.
- Nie ma sprawy, to tylko dziesięć minut, wchodźcie. Wy wszyscy mieszkacie w jednym domu?
- Nie, mieszkamy osobno, tylko wczoraj chłopaki spali u mnie, bo po koncertach zwykle tak robimy, że  śpimy u któregoś wszyscy razem - wyjaśnił Liam.
- Magda to dla ciebie, za to, że wczoraj zemdlałaś - mówiąc to Lou  wręczył mi piękny bukiet kwiatów.
- O, dziękuję Lou, jest śliczny! Ale nie musiałeś mi go dawać, to przecież nie twoja wina.
- No właśnie Zayn mówi, że moja, a ja wolę choć trochę odciążyć sumienie nawet jeśli to nie przeze mnie. A te kwiaty i tak nie były warte tyle co twój uśmiech.
- Lou spokojnie, nawet jeśli to przez ciebie zemdlałam, to to już nie musisz mi tak słodzić, wystarczająco mi to wynagrodziłeś kwiatami, są naprawdę cudowne. No i poza tym to ty mnie uratowałeś od tłumu skaczących dziewczyn jak leżałam na ziemi, więc wszystko jest w porządku, pewnie teraz to nawet ja powinnam ci się jakoś odwdzięczyć... A gdzie Harry?
- Wiesz Harry trochę się wykręcał jakimiś głupimi rzeczami i wrócił już do swojego domu. Bardzo cię za niego przepraszam - Liam zrobił smutną minę.
- Szkoda, no ale sama pewnie sobie na to zasłużyłam.
- Czemu tak myślisz? - spytał zaniepokojony Niall.
- Pewnie nie jestem pierwszą dziewczyną, która na waszym koncercie zemdlała. To musi być trochę wkurzające jak fanki na wasz widok czy pod wpływem waszych głosów albo zachowania mdleją.Widocznie zrobiłam na Harrym złe wrażenie, więc wolałby się ze mną nie zadawać.
- Ja akurat nawet to lubię albo to jak przyłapuję jakąś dziewczynę na tym, że się na mnie gapi, to jest świetne! Chociaż rzeczywiście Harrego to chyba irytuje. Nie martw się, jeszcze się do ciebie przekona - powiedział Zayn.
- Dobra to mamy na dziś jakieś plany?
- Może Hyde Park, Tamiza? Zgaduję, że Big Ben, Buckingham Palace już widziałaś? - kiwnęłam potwierdzająco głową - Na London Eye też już byłaś? - pierwszą propozycję podał Niall.
- Może być. Tak, właśnie w tych trzech miejscach byłam już z Sebastianem - mówiąc to trochę się skrzywiłam.
- A Sebastian to ten twój chłopak z Polski? Nie wiem jak można być tak głupim, żeby zrywać z taką cudowną dziewczyną jak ty. On nie był ciebie warty. Nie wiem co bym mu zrobił, gdybym go spotkał.
- Louis on wcale nie był taki zły. Poza tym już się tak strasznie tym nie przejmuję, bo poznałam was.
- W takim razie postaramy się zrobić tak, żebyś niedługo całkiem o nim zapomniała albo po prostu żebyś nie żałowała tego rozstania - odparł zadowolony Niall - A możemy jeszcze coś zjeść? Trochę już zgłodniałem.
- Jasne. Wszyscy chcecie jeść?
- Nie, raczej tylko Niall jest wiecznie głodny - powiedział Liam.
- Okej, to na co w takim razie masz ochotę?
- Zjem wszystko. A co macie?
- Hmm... mogę ci zrobić jajecznicę i do tego jakąś bułkę albo dwie? Możesz sobie zrobić z czym chcesz.
- Wolałbym dwie bułki, mogę?
- Pewnie, lodówka jest do twojej dyspozycji!
- Magda uważaj co mówisz, bo później nie będziecie mieć czego jeść - ostrzegł Zayn.
- Niall to jakbyś mógł to nie zjedz wszystkiego.
- Obiecuję, że coś dla was zostawię.
- Dobra Magda, opowiadaj jak wrażenia po wczorajszym koncercie.
- No nie był najgorszy - chłopcom od razu zrzedły miny, a ja nie mogłam powstrzymać się od śmiechu - nie no żartuję, byliście cudowni! To najlepszy koncert na jakim kiedykolwiek byłam! W ogóle nie spodziewałam się, że jesteście tak dobrzy w tym co robicie. Choeografię też mieliście fajną, nawet to opanowaliście, brawo! Jesteście lepsi od wszystkich polskich zespołów, jakie znam. Nawet Emilka wczoraj chodziła cały czas po domu, śpiewając refren "One thing".
- Bardzo się cieszę, że wam się podobało. Jak chcesz częściej możesz wpadać na nasze koncerty - powiedział Liam.
- Dzięki, na pewno skorzystam z zaproszenia. Niall kończysz?
- No już prawie.
- To ja idę na górę po płaszczyk i torebkę, poczekajcie chwilkę.

       Po pięciu minutach wyszliśmy z domu. Zdecydowaliśmy się na przejażdżkę metrem, dopiero trzeci raz miałam okazję nim jechać. W Krakowie zawsze jak sama jeździłam tramwajem do szkoły strasznie chciało mi się spać, za to tutaj niemal przez całą drogę śmiałam się z chłopakami. Przejażdżka zatem minęła nam bardzo szybko. Wysiedliśmy z metra i po chwili zobaczyłam przed sobą Tower Bridge. Nie czekając na chłopców pobiegłam w jego stronę i zatrzymałam się dopiero na środku mostu. Z powodu zachwytu nawet nie odczuwałam zmęczenia biegiem. Ten most był taki olbrzymi i cudowny.  Najbardziej podobały mi się te dwie wieże. Cała budowla była koloru niebieskiego, białego i czerwonego:
- Co? Podoba się? - spytał Louis, nawet nie zauważyłam jak chłopcy przyszli.
- Piękny jest. Macie czym się tu chwalić.
- No mamy, ale pewnie u ciebie, w Krakowie też jest kilka ładnych miejsc.
- Magda a wiesz w ogóle skąd wzięły się te wieże? - spytał blondyn.
- Nie, a skąd?
- Otóż gdy parlament  rozpatrzał projekt dotyczący budowy drugiego mostu nad Tamizą, zarząd zamku Tower of London zgłaszał jakieś zastrzeżenia. Dlatego postawiono warunek, że styl mostu miał harmonizować się ze stylem zamku. Warunek oczywiście spełniono no i nazwa "Tower Bridge" również wzięła się od Tower of London.
- Niall, jaki ty jesteś mądry!
- Dzięki, ale wiem to tylko dlatego, że Tower Bridge to mój ulubiony obiekt w Londynie.
- A po tamtych kładkach u góry można chodzić?
- Pewnie można, ale z tobą to wolałbym nie ryzykować, bo jeszcze z zachwytu nad czymś zemdlejesz i spadniesz - zażartował Zayn.
- Hahaha bardzo śmieszne, ale może rzeczywiście lepiej nie, bo mam lęk wysokości.
- Cały czas patrzysz na most czy zdążyłaś się już zorientować, że za tobą jest jeszcze rzeka?
- Nie można się nacieszyć widokiem takiej ładnej budowli? W Krakowie wszystkie mosty są do siebie podobne i takie zwykłe - dopiero teraz odwróciłam się, by spojrzeć na Tamizę. Była bardzo ładna, ale nie robiła na mnie takiego wrażenia jak most. Tamiza i Wisła jak dla mnie nie różniły się jakoś bardzo od siebie.

       Po jakimś czasie opuściliśmy Tower Bridge, chłopcy obiecali mi wybrać się tam jeszcze kiedyś wieczorem. Podobno wtedy most jest oświetlony i widać z niego London Eye oraz inne budynki w różnych kształtach, na przykład cygara. Do Hyde Parku pojechaliśmy taksówką. Taksówkarz nie był zbytnio zadowolony ze swoich klientów, bo robiliśmy spory hałas. Raz upomniał się nawet o ciszę, ale niezbyt to poskutkowało. Chłopcy jednak wynagrodzili mu to dodatkową zapłatą, więc miło nas pożegnał. Wysiedliśmy z taksówki i usłyszałam pisk nastolatek biegnących w naszą stronę. Na początku trochę przestraszyłam się, że coś się stało, lecz po chwili uświadomiłam sobie z kim tu przyjechałam. No tak, One Direction - chłopcy, o których marzą miliony dziewczyn. Na szczęście było ich tylko kilkanaście, więc czekałam około dziesięciu minut. Chłopcy zrobili sobie z każdą zdjęcie, autograf i gotowe. Niall upomniał się jeszcze o obiad, bo był już strasznie głodny. W sumie to każdemu chciało się jeść. W pobliżu nie było żadnego Nando's, więc poszliśmy do pizzerii. Nasz głodomór całą pizzę zjadł sam, a my mieliśmy po jednej na dwie osoby. Ja zjadłam dwa i pół kawałka, czuję się strasznie napchana. Niall gdzie ty to wszystko mieścisz? Po parku pochodziliśmy ze dwie godziny. Chłopcy zadawali miliony pytań związanych z Polską. Na większość z nich na szczęście byłam w stanie odpowiedzieć. Chłopcy opowiedzieli mi też trochę o sobie i swoich rodzinach, ale tylko troszkę, bo bardziej zainteresowali byli moją historią. Niestety później musiałam się już zbierać, bo czekał na mnie jeszcze kościół. Umówiłam się z chłopakami, że wieczorem zadzwonię i jakoś się umówimy.


_______________
Hej Misiaczki ;* Nie jestem za bardzo zadowolona z tego rozdziału, ale mam nadzieję, że choć troszkę wam się spodoba ;) Jak macie do niego jakieś uwagi to piszcie, chętnie przyjmę. Dziękuję za wszystkich nowych obserwatorów, nawet nie wiecie jak się cieszę! <33
PS: Jeśli ktoś nie ma żadnego konta to teraz już może komentować jako anonim xx
Miłego końca weekendu i powodzenia jutro w szkole <3

niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 5

       Wysiadłyśmy z auta i pożegnałyśmy tatę, a miły ochroniarz powiedział nam jak dojść na nasze miejsce. Już za chwilę powinno się zacząć. Po chwili światła zgasły, a ludzie ucichli czekaliśmy jeszcze moment i w końcu usłyszeliśmy pierwsze nuty "What makes you beautiful", gdy Liam zaczął śpiewać mnóstwo nastolatek zaczęło piszczeć. Prawie w ogóle nie słyszałam tekstu, bo dziewczyny robiły wielki hałas. Widziałam tylko, że chłopcy wyglądali jeszcze lepiej niż rano i ponownie odebrało mi mowę. Nie wiem jak te wszystkie dziewczyny są w stanie wydobyć z siebie taki pisk. Na szczęście przy następnej piosence trochę ucichły i wreszcie mogłam przysłuchać się głosom chłopaków, śpiewali cudownie, każdy z nich ma trochę inny głos, najbardziej różni się chyba Louisa, ale za to on był według mnie najlepszy. Słysząc ich śpiew myślałam, że zaraz zemdleję, za to mała po każdej piosence razem z dziewczynami piszczała i nagradzała chłopaków głośnymi brawami. Po jakimś czasie trochę się przyzwyczaiłam do ich głosów i już tak bardzo mnie nie paraliżowały. Świetnie się bawiłam i śpiewałam albo raczej "wyłam" refreny piosenek, które bardziej wpadały w ucho. Następną piosenką okazało się być "Moments". Jak w większości utworów zaczął Liam. Chłopcy naprawdę świetnie śpiewali, zwłaszcza w tej piosence, prawie doprowadzili mnie do płaczu, jak jakąś dumna mamę ze swoich dzieci, tak bardzo mi się podobała. Podczas drugiej zwrotki Harry chyba mnie zauważył, bo podszedł do Louisa i pokazał w moją stronę . W tym momencie Lou zaczął śpiewać swoją część. Jego głos sprawił, że moje serce zaczęło bić szybciej, ale gdy usłyszałam słowo "harder" całkiem zatrzymała się jego praca i poczułam, że spadam, widziałam już tylko ciemność. Słyszałam jeszcze krzyk Emilki, na ułamek sekundy zobaczyłam jeszcze oczy Louisa, później już nic do mnie nie docierało.

       Obudziłam się w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Znowu usłyszałam krzyk Emilki, był inny, chyba radosny, ale nic poza moim imieniem nie zrozumiałam. Zaczęłam słyszeć muzykę i jakiś śpiew, no tak, przecież dalej trwa koncert chłopców. Po kilku minutach byłam w stanie usiąść, a gdy tylko to zrobiłam siostra rzuciła mi się w objęcia. W oddali rozpoznałam głos Nialla, wydawał mi się trochę spięty, może zdenerwowany, tak jakby się czymś bardzo przejmował. Po chwili wyswobodziłam się z uścisku małej, a ona zaczęła zadawać pytania:
- Nic ci nie jest? Boli cię coś? Nie chcę żebyś była chora, chcę żebyś mogła się ze mną bawić.
- Spokojnie, wszystko jest okej, tylko głowa troszkę mnie boli, pewnie się o coś uderzyłam, ale zaraz mi przejdzie - w tym momencie skończyła się piosenka. Chłopcy krótko podziękowali jeszcze swoim fanom. Nie minęło pół minuty, a już biegli w naszą stronę.
- Magda nic ci nie jest? - z daleka krzyknął Zayn.
- Jak się czujesz? - niemal równocześnie spytał Niall i Liam.
- Dorze, chyba już jest wszystko w porządku.
- Chyba? Magda na pewno dobrze się czujesz? - Lou tak jak inni bardzo się tym przejął, tylko mina Harrego wskazywała na to, że jest nieco zażenowany całą sytuacją.
- Przecież tylko zemdlałam, na pewno nic mi nie jest.
- Nic cię nie boli? Jesteś pewna? - chłopak nie dawał za wygraną.
- Zapewniam cie, że wszystko jest w najlepszym porządku.
- Magda przecież mówiłaś, że głowa cię boli. - mała widocznie rozumiała większość z naszej rozmowy.
- Co ona powiedziała? - spytał Zayn, no tak nie zauważyłam, że Emilka powiedziała to po polsku, więc chłopcy na szczęście nie zrozumieli. Lepiej ich już nie zamartwiać.
- Boli ją głowa - powiedziała siostra tym razem już po angielsku. Bardzo boli? Może powinniśmy pojechać do szpitala? - tym razem Liam skierował na mnie swój pytający, zaniepokojony wzrok.
- Pewnie uderzyłam się w głowę jak zemdlałam, ale już prawie nie boli.
- No dobrze to poczekajcie tu spokojnie, a ja zamówię wam taksówkę - mówiąc to Daddy wyszedł z pomieszczenia.
- Okej, a teraz możecie mi powiedzieć jak się tu znalazłam?
- No więc jak zemdlałaś Louis od razu rzucił się w twoją stronę, nie kończąc nawet swojej solówki, musiał zrobić to za niego Liam, w każdym razie zdążył dobiec do ciebie przed wszystkimi ratownikami czy ochroniarzami, nie wiem kto się zajmuje takimi jak ty - mówiąc to mrugnął do mnie, a moje policzki aż płonęły, no tak stąd wzięły się oczy Louisa zanim całkiem straciłam świadomość tego co się wokół mnie działo. Jaki on jest kochany, żeby tak się dla mnie poświęcać, zwłaszcza, że prawie w ogóle mnie nie zna...?
- No tak, ale jak doszedłem do Paula, naszego ochroniarza, powiedziałem mu, żeby cię tu zaniósł, a ja musiałem wracać na scenę - Lou zrobił przepraszającą minę.
- Dzięki, ale nie musiałeś, poleżałabym tam sobie chwilkę i bym się ocknęła.
- Tylko pół godziny, a ludzi by cie staranowali, na pewno należało cię tam zostawić - zażartował czarnuszek.
- O nie pół godziny?! Czyli przegapiłam połowę waszego koncertu? Przepraszam was bardzo...
- Nie ma sprawy i tak możesz nam zdać relację z pierwszej połowy.
- No tak, ale strasznie tego żałuję.
- Trzeba było nie mdleć.
- Zayn to nie jest jej wina - bronił mnie Lou.
- No właśnie, to nie moja wina, że macie takie cudowne głosy!
- Albo raczej, że jeden z nas ma taki cudowny głos? - Zayn znacząco spojrzał w stronę Lou na co ja odpowiedziałam jeszcze większymi rumieńcami - dobra może lepiej już nic nie będę mówić, bo zaraz znowu zemdlejesz - po tych słowach Harry kolejny raz przewrócił oczami.
- Muszę cię zmartwić, ale nie zamierzam już mdleć.
- No mam nadzieję, bo trochę głupio by było jakbyś za każdym razem widząc Louisa mdlała - spuściłam wzrok, ale i tak zobaczyłam, że Lou dał chłopakowi kuksańca w bok, co jeszcze bardziej mnie zawstydziło.
- Dziewczyny taksówka już na was czeka - z niezręcznej sytuacji uratował mnie Liam.
- Dobra Em idziemy. Pa chłopaki, to o której chcecie jutro przyjść?
- Może będziemy koło 10? - Liam popatrzył pytająco na resztę zespołu, a wszyscy kiwnęli głowami na znak, że się zgadzają.
- Okej może być, to do zobaczenia.

       Wsiadłyśmy do taksówki i wreszcie moja twarz przybrała naturalny kolor. Całkiem fajny był ten koncert. Całkiem? - nie, przecież on był niesamowity, najwspanialszy na świecie, chłopcy naprawdę maja wielki talent. Pomyliłam się co do nich, myślałam, że są rozpieszczonymi gwiazdami, a okazało się, że bardzo przejmują się innymi, martwią się o mnie, to bardzo miłe z ich strony. Myśląc o tym uśmiechnęłam się sama do siebie. Tylko Harry, wygląda na to, że go irytuję. W sumie to pewnie ma rację, mdlejąc zachowałam się jak jakaś zarzucająca się fanka, nie to nie było narzucanie się, bo to nie moja wina, że taka już jestem. No ale loczek mógł to inaczej odebrać... Chociaż nigdy wcześniej nie mdlałam, no tak przecież nigdy wcześniej nie słyszałam tak cudownego głosu, no i jeszcze te oczy - zniewalające, a ten uśmiech doprowadza mnie do szału...


__________________
Bardzo przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału. Postaram się nie robić już takich przerw. Jeśli mi się nie uda mam nadzieję, że wybaczycie. Jeśli kogoś nie informuję o nowym rozdziale, a chciałby żebym to robiła to niech napisze w komentarzu swój tt. Oczywiście liczę na wasze komentarze xx
Miłej niedzieli, buziaki ;*

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Rozdział 4

       Obudziło mnie ciche pukanie do drzwi:
- Proszę.
Z drugiej strony usłyszałam jakieś szmery, ale w końcu drzwi się otworzyły.  Nie zobaczyłam jednak rodziców, lecz pięciu roześmianych chłopców. Ich uroda była powalająca, dwóch z nich było trochę do siebie podobnych. O mało nie zemdlałam na ich widok, ale przypomniałam sobie, że jesteśmy w moim pokoju i w ogóle nie wiem, co oni tu robią, i przez nich się obudziłam - zaczęłam się złościć. O nie! Tych pięciu bogów zobaczyło mnie w piżamie!
- Liam - odezwał się pierwszy z nich po angielsku. Na szczęście najprostsze zdanie byłam jeszcze w stanie zrozumieć.
- Zayn - powiedział czarnuszek z nienagannie ułożona fryzurą.
- Harry - loczek uśmiechnął się powalająco.
- Louis - o nie, nie dość, że z wyglądu podobny do Liama to jeszcze imię niewiele się różni. Pewnie zaraz ich ze sobą pomylę, różnią się tylko kolorem oczu no i Louis jest chyba bardziej pociągający.
- Niall - uroczy, niebieskooki blondyn z pewnością był lepszy od Sebastiana.
Co ja robię?! Jeszcze przed chwilą byłam załamana zerwaniem Sebka, a teraz zapominam o nim i zachwycam się urodą pięciu innych chłopców, twierdząc, że są od niego lepsi.
- Magda - podałam każdemu po kolei dłoń, za każdym razem czując przyjemne dreszcze na całym ciele - Co robicie u mnie w pokoju i to tak wcześnie?
- Jest już dwadzieścia po pierwszej, myśleliśmy, że nie będziesz spała, przepraszamy - powiedział łagodnie Liam.
- Dlaczego do mnie przyszliście?
- Twój tata nas zaprosił - odezwał się Harry.
- Co?! Mój tata was zna?
- No, tak się składa, że z nami pracuje -  odpowiedział Zayn i teraz dopiero sobie przypomniałam, że tata podpisywał umowę z One Direction. No tak, przecież już widziałam te buźki w gazetach i w telewizji, gdy mi się nudziło i oglądałam wszystkie teledyski, jakie leciały, ale na żywo wyglądają milion razy lepiej! no jasne, na ich widok wyparował mi cały mózg, jeśli w ogóle kiedyś go miałam.
- Rzeczywiście. Jesteście One Direction, prawda?
- Tak, nie znałaś nas wcześniej? - zapytał bardzo zdziwiony i nieco urażony Zayn.
- Nie no kojarzę was, nawet dwa razy widziałam wasz teledysk. Pójdę się ubrać, chyba, że się spieszycie i musicie już iść?
- Nie, pewnie idź się przebrać, poczekamy tutaj - powiedział szybko Louis.
Poszłam do łazienki i ubrałam jedne z ładniejszych ubrań, jakie miałam w szafie. Włosy nie chciały mi się ułożyć, więc szybko je wyprostowałam. Zrobiłam sobie jeszcze makijaż dokładniejszy niż zwykle i wyszłam z łazienki. Od tygodnia nie przejmowałam się tak bardzo swoim wyglądem i nawet się nie malowałam, bo wiedziałam, że prędzej czy później i tak się rozmażę.
- Ładnie wyglądasz - powiedział Harry.
- Dzięki - uśmiechnęłam się nieśmiało - więc po co tu przyszliście?
- Słyszeliśmy od  twojego taty, że raczej nie masz na dzisiaj żadnych planów i pomyśleliśmy, że może miałabyś ochotę wybrać się na nasz koncert, wstęp oczywiście masz za darmo? - wyjaśnił Liam.
- A powiedział wam może czemu nie mam planów i dlaczego przydałoby się mnie wyciągnąć z domu?
- Nie, nic o tym nie słyszałem - powiedział Zayn. - A można wiedzieć?
- To dobrze, hmm wolałabym nie mówić.
- Proszę - zrobił takie słodkie oczka.
- No dobrze, chłopak mnie rzucił.
- Co ciebie, taką ładną dziewczynę?! Czemu?
- On mieszka w Polsce i twierdzi, że tak będzie lepiej, bo cały czas tęskni, a tak to po jakimś czasie przestanie - no fajnie, dopiero ich poznałam, a już się zwierzam.
- Nie martw się, my ci go zastąpimy, jesteśmy lepsi od niego.
- Jaka skromność!
- Magda, to możemy liczyć na twoja obecność podczas koncertu? - spytał Louis, ze słodkim akcentem wymawiając moje imię.
- Jasne, tylko gdzie i kiedy?
- O siódmej, daliśmy twojemu tacie adres i powiedział, że jak będziesz chciała to Cię podwiezie. Jeśli twoja siostra ma ochotę to też możecie ją wziąć - powiedział Liam. Zauważyłam, że we wszystkim to on jest najbardziej zorientowany.
- Dzięki, na pewno przyjdę.
- My się chyba już musimy zbierać.
- Okej, to pa.
- Mam nadzieję, że Ci się spodoba - wreszcie odezwał się Niall.
- Jeśli nie masz nic przeciwko temu, to jutro możemy wpaść i opowiesz nam jak ci się podobało - dodał Louis.
- Dobra, pa, powodzenia!
- Pa.

       Chłopcy wyszli, a ja poszłam do pokoju Emilki:
- Hej mała, słyszałaś już coś o koncercie One Direction?
- No tata mi mówił, że jakbym chciała i ty pójdziesz to ja też mogę.
- To co, chcesz iść ze mną?
- No pewnie.
- Masz w co się ubrać, czy idziesz ze mną na zakupy?
- Mam tę sukienkę, co mama mi jeszcze w Polsce kupiła, ale mogę z tobą iść.
- Dobra to za pięć minut wychodzimy.

       Na zakupach kupiłam sobie krótką, kremowa sukienkę bez ramiączek i  pasujące do niej szpilki. Mała nie narzekała, bo widocznie cieszyła się, że wreszcie spędziłam z nią trochę czasu, poza tym kupiłam jej spódniczkę, która bardzo jej się podobała. Gdy wróciłyśmy do domu miałyśmy już tylko godzinę do wyjścia. Szybko połknęłyśmy obiad i poszłyśmy się przygotować. Wzięłam krótki prysznic, ubrałam sukienkę, przeciągnęłam kilka razy prostownicą po włosach, zrobiłam sobie makijaż pasujący do stroju, wpięłam kwiatek we włosy. Jeszcze tylko szpilki, płaszczyk, kopertówka i będę gotowa.


_______________
Rozdział specjalnie dla mojej kochanej Anity (@KeepCalm165916) która wczoraj obchodziła swoje 16 urodzinki <3 jeśli ktoś jej jeszcze nie złożył życzeń to szybko do dzieła! Miałam wczoraj dodać ten rozdział, ale niestety mi się nie udało, przepraszam xx Wszystkiego najlepszego Miśku <333

niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział 3

       Jestem w samolocie. Mój lot do Krakowa trwa już pół godziny, czyli zostały mi jeszcze jakieś dwie. Strasznie tu nudno. Muszę wymyślić sobie jakieś zajęcie, żeby zabić czas, bo już nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę Sebastiana. Wiem, że lot samolotem jest o wiele krótszy niż jazda autem, ale i tak mi się dłuży. Może jeśli pomyślę trochę o tym, jak moglibyśmy z Sebastianem spędzić dzisiaj czas, to zasnę. Mam nadzieję, że nie jest już zły z powodu naszej ostatniej kłótni. przez ten tydzień w ogóle się ze mną nie kontaktował, tylko wczoraj napisał SMS-a żeby spytać się, o której będę w Krakowie i czy nie zmieniłam planów na dzisiaj. Sebek nie potrafi długo się gniewać, więc pewnie wszystko będzie już w porządku.

      Obudził mnie głos stewardessy informujący, ze zbliżamy się do lądowania i należy zapiąć pasy. Po chwili odbierałam już swój bagaż. Odzyskawszy walizkę zobaczyłam w dali zbliżającego się do mnie Sebka, więc przyspieszyłam kroku, by jak najszybciej się z nim spotkać. Byliśmy już naprzeciwko siebie, ale zauważyłam, że mój chłopak ma smutną minę:
- Haj Miśku, co jest?- chciałam go pocałować, lecz odwrócił głowę i tylko cmoknęłam jego policzek.
- Musimy pogadać. Jesteś głodna? Gdzie chciałabyś iść?
- Nie, nie jestem. Może przejdziemy się po parku?- naszym ulubionym parkiem był Park Jordana, więc nie musiałam mówić konkretnej nazwy, a Sebastian i tak wiedział, o który mi chodzi.

       Podjechaliśmy tam jego autem, dlatego nie zajęło nam to zbyt dużo czasu. Przez całą podróż nie odzywaliśmy się do siebie. Dopiero teraz, gdy dotarliśmy  Sebek się odezwał:
- Jak tam rodzina i Londyn?- pewnie powiedział to tylko po to, żeby przerwać ciszę.
- Nawet zaczęłam trochę więcej wychodzić do ludzi, tata wypchnął mnie z domu, żebym zaczęła przyzwyczajać się do tego, że muszę będę musiała po angielsku, bo w poniedziałek zaczynam szkołę. Rodzina cały czas podekscytowana Londynem. Tata teraz codziennie uczy Emilkę angielskiego, bo poziom trzecioklasistki jest marny, ale od przyszłego tygodnia jakaś pani będzie do niej przychodzić. A jak twoja rodzina? Coś z nią nie tak? Dlatego jesteś taki smutny?
- Nie, z moją rodziną wszystko w porządku, nic ciekawego, po staremu. Musimy pogadać, wolałbym, żebyśmy usiedli na ławce.
- Przecież rozmawiamy. No dobra, o co chodzi?
- Dużo myślałem o naszym związku. To trochę trudne, gdy Ty jesteś w Londynie, a ja w Polsce i przez cały tydzień za Tobą tęsknię, jestem w złym nastroju.
- Jak będzie tylko jakieś dłuższe wolne to na pewno przyjadę do Polski i spędzimy ze sobą trochę więcej czasu, a trudności są przecież po to, żeby je pokonywać.
- No tak, ale jak zacznie Ci się szkoła, to pewnie nie będziesz mogła przyjeżdżać w każdy weekend i może być nawet tak, ze nie będziemy się widzieć przez miesiąc.
- Myślę, że tak nie będzie, poza tym przecież jeślibyś chciał to moglibyśmy codziennie gadać przez telefon. W zeszłym tygodniu dzwoniłeś, ale okej, do czego zmierzasz?- odburknęłam, bo miałam już sporą gulę w gardle.
- Po każdym moim telefonie, jak już skończyliśmy rozmawiać, tęskniłem jeszcze bardziej, dlatego teraz nie dzwoniłem. Uważam, ze lepiej byłoby dla nas, jakbyśmy przestali się spotykać...
- Aha , czyli zrywasz ze mną?- łzy napłynęły mi do oczu.
- No tak jakby na to wychodzi, ale to dla naszego dobra.
- Już mnie nie kochasz? Możesz mi to powiedzieć, a nie wymyślać historyjki o tym, że jest Ci beze mnie źle i tak będzie lepiej.
- Magda to nie jest tak, że Cię nie kocham, tylko chcę dla nas bobrze. Teraz trochę pocierpimy i po chwili przejdzie.
- Myślisz, że pogodzenie się ze stratą Ciebie przyjdzie mi łatwo?!
- Nie, mi tez nie, ale później będzie nam już o wiele łatwiej.
- Wątpię... To z powodu jakiejś innej dziewczyny?
- Przecież mówię Ci, że nie... Oczywiście ten weekend możemy jeszcze spędzić razem, możesz u mnie spać, nie mogę Cie zostawić na pastwę losu.
-Nie musisz się nade mną litować, poradzę sobie. Pójdę na lotnisko, może uda mi się złapać jeszcze dzisiaj jakiś samolot do Londynu.
- Magda naprawdę możesz zostać u mnie do jutra.- złapał moją rękę.
- Puść mnie! Nie chcę twojej pomocy, chcę jak najszybciej być w domu.
- Jesteś pewna?
- Niczego teraz bardziej nie pragnę niż położyć się w swoim łóżku i zasnąć.
- Dobra, ale pozwól się chociaż odwieźć na lotnisko.
- Poradzę sobie, pojadę autobusem.
- Nie puszczę Cię, jeśli nie pozwolisz mi się odwieźć.
- Okej, ale później od razu schodzisz z moich oczu. Zgadzam się tylko dlatego, że nie chcę dłużej Cię dotykać.

       Wsiedliśmy do samochodu. Przez całą drogę gapiłam się przez okno, udawając, że są tam bardzo ciekawe widoki, bo nie chciałam, żeby Sebek widział moje łzy. Akurat, gdy dojeżdżaliśmy udało mi się trochę opanować i przestałam płakać. Podeszłam do kasy, udało mi się wykupić jeden z ostatnich biletów. Samolot miałam za dwie godziny, Sebastian chciał ze mną poczekać, ale zdecydowanie wolałam zostać sama, niż być w jego towarzystwie i jakoś udało mi się go przekonać, żeby pojechał do domu. Obiecałam mu tylko wysłać SMS-a jak będę już w domu. Teraz czekając na samolot, usuwałam wszystkie zdjęcia z Sebastianem, jakie miałam w telefonie.

       Weszłam do domu głośno zatrzaskując za sobą drzwi. Rodzice trochę się przestraszyli, bo na pewno nie spodziewali się, że to mogę być ja:
- Magda co się stało? Czemu tak wcześni wróciłaś? Miałaś być dopiero jutro.- spytała dalej trochę przestraszona mama.
- Nic.
- Musiało się coś stać, skoro jesteś już w domu.
- Sebek ze mną zerwał. Wystarczy?
- To już nigdy się z nim nie pobawię?- spytała cicho Emilka.
- Na to wygląda, że nie.- i mała zaczęła płakać.

       Poszłam do swojego pokoju, wysłałam krótkiego SMS-a do Sebka, że już jestem, po czym usunęłam jego numer i rzuciłam się na łóżko. Przez jakiś czas płakałam. Wzięłam prysznic, trochę się przy tym uspokajając i poszłam spać.


_____________
Ten rozdział jest trochę dłuższy. Mam nadzieję, że choć troszkę Wam się spodoba. Jeśli tak to bardzo ucieszyłby mnie nawet bardzo krótki komentarz, bo piszę to dla Was i chciałabym wiedzieć, czy warto i co o tym myślicie xx