Po raz kolejny spojrzałam nerowo na zegarek, by sprawdzić, która jest godzina. Niestety od ostatniego razu mienęły zaledwie dwie minuty. Trwała właśnie moja ostatnia piątkowa lekcja, a czas wlókł się niemilosiernie. Od razu po szkole miałam spotkać się z chłopakami. Nie widzieliśmy się już prawie tydzień, bo wszyscy mieliśmy ostatnio dużo do roboty. Cale szczęście, że przynajmniej w piątki mam troche luźniejsze przedmioty. Jednak to nie zmienialo faktu że miałam już dość na ten tydzień. Historyczka naprawde wyjątkowo dzisiaj zanudzała... Kolejne zerknięcie na zegarek - jeszcze piec minut do konca. Uff juz tylko chwila. Popatrzylam z zmysleniem w okno, po czym znowu niecierpliwie zaczelam sie wiercic na krzesle.
- Magdaleno Blank źle się czujesz? - pani Hills spytała surowym głosem.
- Nie, wszystko w porządku.
- Czy mogłabyś w takim razie skupić się na lekcji?! A nie robić jakieś dziwne miny i wiercić się na krześle! Jak można wykazywać tak lekceważącą postawę w stosunku do mnie?! - o tych słowach na moje policzki z pewnością wkradł się rumieniec wstydu i złości. Jednak gdy nauczycielka otworzyła usta, by jeszcze coś dodać, zadzwonił zbawczy dzwonek.
- Przepraszam panią bardzo, pani Hills - powiedziałam cicho i wybiegłam z klasy.
Szłam przez korytarz bardzo szybkim krokiem, myśląc już tylko o tym żeby wreszcie znaleźć się poza szkołą. Szybko otworzyłam ciężkie drzwi mojej szkoły. Przez mój pośpiech i nieuwagę nage uderzyłam w coś twardego. Zdezorientowana chciałam iść dalej, myśląc że po prostu uderzyłam w jakiś słup, ale później zorientowałam się, że mam mokrą plamę na sweterku. No tak, kto by stwiał słup zaraz przy drzwiach. Odwróciłam się i zobaczyłam rozgniewanego, przystojnego, umięśnionego chłopaka z nieprzyjaznym wyrazem twarzy. Rozpoznałam w nim jednego z popularnej bandy chłopaków, którzy rządzili w Westminster Secondary School. Jess niedawno mnie ostrzegała, że lepiej z nimi nie zadzierać.
- O kurcze - wyrwało mi się. - Przepraszam, to było niechcący.
- Pożałujesz tego mała! - tym to mnie wkurzył. Tylko na niego wpadlam, a cała cawartość kubka, który trzymał w ręce, wylała się na mnie. Poza tym że zmarnował na napój kilka funtów.
- Co?! To ja mam cały sweter w twojej kawie! Normalny chłopak by mnie przeprosił, a nie kurcze mimo moich przeprosin dalej sie na mnie wydzierał! Przecież to nie tylko moja wina, ty też mogłeś bardziej uważać! - jak zwykle nie potrafiłam pohamować swojego wybuchowego charakteru.
Chłopak zbliżył się i nachylił nade mną.
- Wiesz co? Już miałem zamiar ci odpuścić, myślałem, że może zrobie wyjątek dla takiej ładnej dziewczyny. Ale nie, musisz sie awanturować. Nie wiesz, że ze mną się nie zadziera? - wyszeptał mi prosto do ucha. Brr aż mną wstrząsneło od jego bliskości i tonu głosu, jakim do mnie mówił.
- Oh, sory, ale nie czuję się jakoś gorsza od ciebie. - powiedziałam sarkastycznym tonem. - I nie zamierzam cię traktować lepiej niż w tkiej sytuacji powinnam.
- Masz przechlapane dziewczyno. Dzisiaj sobie ciebie odpuszcze, bo jesteś cała brudna - powiedział z obrzydzeniem - ale na pewno wkrótce się tobą zajmę.
Nie wytrzymałam i podniosłam rękę by zadać mu cios w twarz, jednak bez problemu sobie ze mną poradził, jedną ręką blokując moją, a drugą uderzył mnie w twarz. Odskoczyłam z bólu i postanowiłam spróbować uciec. Znowu jednak mnie złapał. Stojąc do niego tyłem, kopnęłam go w krocze. Nie wiedziałam czy podziała to na długo, ale miałam wystarczająco dużo czasu, by wyrwać się i zacząć uciekać. Chwilę po przekroczeniu szkolnej bramy, znowu na kogoś wpadłam. Podniosłam głowę, to był Harry. Zaskoczony mocno mnie przytulił, a później odsunął od siebie o kilkanaście centymetrów.
- O rany, Meg co się stało?! Wyglądasz jak wielkie nieszczęście. Co się stało? - patrzyłam naniego tylko przestraszonym wzrokiem i zaczęłam płakać. On mnie znowu mocno przytulił i gładził po plecach - Ej nie płacz. Magda, już wszystko dobrze, zawiozę cię do domu.
- Nie.
- Co nie? - spytał wyraźnie zatroskany.
- Nie mogę w takim stanie wrócić do domu - wychlipiałam.
- Musisz się przecież przebrać, zrobić jakiś zimny okład na tego siniaka na twoim policzku...
- O Harry - powiedziała Jess, szybkim krokiem zbliżając się w naszą stronę, mimo, że wcześniej mówiłam jej że spotykam się z chłopakami zaraz po szkole, była trochę zaskoczona i na jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce. - Kurcze Meg, to twoja sprawka z Seanem? Kuśtykał przez chwilę z bólu, a teraz opowiada reszcie swojej paczki o tobie... Kurcze przywalił ci. Kurcze, Magda co ja ci mówiłam, że z nimi się nie zadziera. Jejku i to jeszcze z przywódcą tej całej bandy? O co właściwie chodziło?
- Hej... mieszkasz daleko stąd?
- Nie, całkiem blisko.
- Rozumiem, że dobrze się znacie z Magdą, tak? Czy mogłabyś w takim razie pożyczyć jej jakąś bluzkę czy coś i dać lód na okład? Tak w ogóle to jestem Harry.
- Tak, przeież wiem, Jessy - podali sobie ręce. - Okej, chodźcie, wezmę coś z mojego domu, tylko wolałabym, żebyście nie wchodzili do środka.
- Dzięki Jess, naprawdę nie chce iść w takim stanie do mojego domu.. Tylko czemu nie będziemy mogli wejść?
- Ymmm wolałabym teraz o tym nie gadać... To chcecie iść?
- Jasne, wisiadajcie do samochodu, będzie szybciej.
W bardzo krótkim czasie dojechaliśmy na miejsce. Jessy miała mały, ale ładny dom. Pobiegła szybko do środka, a nam kazała czekać w aucie. W międzyczasie Harry zadzwonił do Liama i powiedział mu o zmianie planów, żebyśmy się sotkali wszyscy u niego (wcześniej upewnił się, że i tak mam ochotę na towarzystwo reszty). Po chwili przyszła Jess i dała mi koszulkę, bluzę i lód, który od razu przyłożyłam sobie do policzka.
- Jeśli chcesz to przyniosłam ci jeszcze korektor do zamalowania tego siniaka...
- Wielkie dzięki Jess - uśmiechnęłam się szeroko do dziewczyny, ale poczułam ból po lewej stronie twarzy.
- Nie ma za co - posłała mi współczujácy uśmiech. - To jak? Macie jakieś plany co teraz zrobić?
- Tak, zabieram ją na chwilę do siebie - powiedział Harry.
- Hmm okej, ale Meg musisz mi później opowiedzieć co takiego właściwie się stało.
- Chyba że... pojedziesz z nami? - Harry spojrzał na mnie pytająco i odpowiedziałam mu kiwnięciem głowy.
- Hmm nie wiem czy to dobry pomysł, ale umrę ze strachu i z ciekawości jak dłużej będę musiała czekać na wyjaśnienia Magdy... Na pewno to nie będzie problem?
- Oczywiście, że nie, wsiadaj - powedział Harry z pięknym uśmiechem na twarzy. - A ty się przebierz Meg, bo jeszcze dodatkowo się przeziębisz.
- Okej... Tylko Harry, możesz się obrócić?
- Jeśli bardzo tego chcesz to ewentualni mogę - powiedział, ale i tak bez mojego zapewnienia odwrócił się i patrzył przez okno.
- Auć - jęknęłam, nie mając przyłożonego lodu już dłuższą chwilę. Wciągnęłam jeszcze bluzę i byłam gotowa
- Coś się stało Meg?
- Nie, możemy już jechać - Harry z powrotem obrócił się przodem do kierownicy, współczująco się przy tym do mnie uśmiechając i ruszyliśmy.
________________________________________________
Mam nadzieje, ze sie podobalo ;* Obiecuje ze kolejny rozdzial bedzie w przyszly weekend, tylko prawdopodobnie w niedziele, bo w sobote nie dam rady. Ale obiecuje, ze sie zepne i stawie cos za tydzien :)
Baaaaardzo dziekuje za 3000 wyswietlen <3 Kocham Was za to, ze jeszcze tu zagladacie <3
Milego weekendu Miśki <3
Świetny rozdział,zresztą jak zwykle:). Czekam na następny.
OdpowiedzUsuń