niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 5

       Wysiadłyśmy z auta i pożegnałyśmy tatę, a miły ochroniarz powiedział nam jak dojść na nasze miejsce. Już za chwilę powinno się zacząć. Po chwili światła zgasły, a ludzie ucichli czekaliśmy jeszcze moment i w końcu usłyszeliśmy pierwsze nuty "What makes you beautiful", gdy Liam zaczął śpiewać mnóstwo nastolatek zaczęło piszczeć. Prawie w ogóle nie słyszałam tekstu, bo dziewczyny robiły wielki hałas. Widziałam tylko, że chłopcy wyglądali jeszcze lepiej niż rano i ponownie odebrało mi mowę. Nie wiem jak te wszystkie dziewczyny są w stanie wydobyć z siebie taki pisk. Na szczęście przy następnej piosence trochę ucichły i wreszcie mogłam przysłuchać się głosom chłopaków, śpiewali cudownie, każdy z nich ma trochę inny głos, najbardziej różni się chyba Louisa, ale za to on był według mnie najlepszy. Słysząc ich śpiew myślałam, że zaraz zemdleję, za to mała po każdej piosence razem z dziewczynami piszczała i nagradzała chłopaków głośnymi brawami. Po jakimś czasie trochę się przyzwyczaiłam do ich głosów i już tak bardzo mnie nie paraliżowały. Świetnie się bawiłam i śpiewałam albo raczej "wyłam" refreny piosenek, które bardziej wpadały w ucho. Następną piosenką okazało się być "Moments". Jak w większości utworów zaczął Liam. Chłopcy naprawdę świetnie śpiewali, zwłaszcza w tej piosence, prawie doprowadzili mnie do płaczu, jak jakąś dumna mamę ze swoich dzieci, tak bardzo mi się podobała. Podczas drugiej zwrotki Harry chyba mnie zauważył, bo podszedł do Louisa i pokazał w moją stronę . W tym momencie Lou zaczął śpiewać swoją część. Jego głos sprawił, że moje serce zaczęło bić szybciej, ale gdy usłyszałam słowo "harder" całkiem zatrzymała się jego praca i poczułam, że spadam, widziałam już tylko ciemność. Słyszałam jeszcze krzyk Emilki, na ułamek sekundy zobaczyłam jeszcze oczy Louisa, później już nic do mnie nie docierało.

       Obudziłam się w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Znowu usłyszałam krzyk Emilki, był inny, chyba radosny, ale nic poza moim imieniem nie zrozumiałam. Zaczęłam słyszeć muzykę i jakiś śpiew, no tak, przecież dalej trwa koncert chłopców. Po kilku minutach byłam w stanie usiąść, a gdy tylko to zrobiłam siostra rzuciła mi się w objęcia. W oddali rozpoznałam głos Nialla, wydawał mi się trochę spięty, może zdenerwowany, tak jakby się czymś bardzo przejmował. Po chwili wyswobodziłam się z uścisku małej, a ona zaczęła zadawać pytania:
- Nic ci nie jest? Boli cię coś? Nie chcę żebyś była chora, chcę żebyś mogła się ze mną bawić.
- Spokojnie, wszystko jest okej, tylko głowa troszkę mnie boli, pewnie się o coś uderzyłam, ale zaraz mi przejdzie - w tym momencie skończyła się piosenka. Chłopcy krótko podziękowali jeszcze swoim fanom. Nie minęło pół minuty, a już biegli w naszą stronę.
- Magda nic ci nie jest? - z daleka krzyknął Zayn.
- Jak się czujesz? - niemal równocześnie spytał Niall i Liam.
- Dorze, chyba już jest wszystko w porządku.
- Chyba? Magda na pewno dobrze się czujesz? - Lou tak jak inni bardzo się tym przejął, tylko mina Harrego wskazywała na to, że jest nieco zażenowany całą sytuacją.
- Przecież tylko zemdlałam, na pewno nic mi nie jest.
- Nic cię nie boli? Jesteś pewna? - chłopak nie dawał za wygraną.
- Zapewniam cie, że wszystko jest w najlepszym porządku.
- Magda przecież mówiłaś, że głowa cię boli. - mała widocznie rozumiała większość z naszej rozmowy.
- Co ona powiedziała? - spytał Zayn, no tak nie zauważyłam, że Emilka powiedziała to po polsku, więc chłopcy na szczęście nie zrozumieli. Lepiej ich już nie zamartwiać.
- Boli ją głowa - powiedziała siostra tym razem już po angielsku. Bardzo boli? Może powinniśmy pojechać do szpitala? - tym razem Liam skierował na mnie swój pytający, zaniepokojony wzrok.
- Pewnie uderzyłam się w głowę jak zemdlałam, ale już prawie nie boli.
- No dobrze to poczekajcie tu spokojnie, a ja zamówię wam taksówkę - mówiąc to Daddy wyszedł z pomieszczenia.
- Okej, a teraz możecie mi powiedzieć jak się tu znalazłam?
- No więc jak zemdlałaś Louis od razu rzucił się w twoją stronę, nie kończąc nawet swojej solówki, musiał zrobić to za niego Liam, w każdym razie zdążył dobiec do ciebie przed wszystkimi ratownikami czy ochroniarzami, nie wiem kto się zajmuje takimi jak ty - mówiąc to mrugnął do mnie, a moje policzki aż płonęły, no tak stąd wzięły się oczy Louisa zanim całkiem straciłam świadomość tego co się wokół mnie działo. Jaki on jest kochany, żeby tak się dla mnie poświęcać, zwłaszcza, że prawie w ogóle mnie nie zna...?
- No tak, ale jak doszedłem do Paula, naszego ochroniarza, powiedziałem mu, żeby cię tu zaniósł, a ja musiałem wracać na scenę - Lou zrobił przepraszającą minę.
- Dzięki, ale nie musiałeś, poleżałabym tam sobie chwilkę i bym się ocknęła.
- Tylko pół godziny, a ludzi by cie staranowali, na pewno należało cię tam zostawić - zażartował czarnuszek.
- O nie pół godziny?! Czyli przegapiłam połowę waszego koncertu? Przepraszam was bardzo...
- Nie ma sprawy i tak możesz nam zdać relację z pierwszej połowy.
- No tak, ale strasznie tego żałuję.
- Trzeba było nie mdleć.
- Zayn to nie jest jej wina - bronił mnie Lou.
- No właśnie, to nie moja wina, że macie takie cudowne głosy!
- Albo raczej, że jeden z nas ma taki cudowny głos? - Zayn znacząco spojrzał w stronę Lou na co ja odpowiedziałam jeszcze większymi rumieńcami - dobra może lepiej już nic nie będę mówić, bo zaraz znowu zemdlejesz - po tych słowach Harry kolejny raz przewrócił oczami.
- Muszę cię zmartwić, ale nie zamierzam już mdleć.
- No mam nadzieję, bo trochę głupio by było jakbyś za każdym razem widząc Louisa mdlała - spuściłam wzrok, ale i tak zobaczyłam, że Lou dał chłopakowi kuksańca w bok, co jeszcze bardziej mnie zawstydziło.
- Dziewczyny taksówka już na was czeka - z niezręcznej sytuacji uratował mnie Liam.
- Dobra Em idziemy. Pa chłopaki, to o której chcecie jutro przyjść?
- Może będziemy koło 10? - Liam popatrzył pytająco na resztę zespołu, a wszyscy kiwnęli głowami na znak, że się zgadzają.
- Okej może być, to do zobaczenia.

       Wsiadłyśmy do taksówki i wreszcie moja twarz przybrała naturalny kolor. Całkiem fajny był ten koncert. Całkiem? - nie, przecież on był niesamowity, najwspanialszy na świecie, chłopcy naprawdę maja wielki talent. Pomyliłam się co do nich, myślałam, że są rozpieszczonymi gwiazdami, a okazało się, że bardzo przejmują się innymi, martwią się o mnie, to bardzo miłe z ich strony. Myśląc o tym uśmiechnęłam się sama do siebie. Tylko Harry, wygląda na to, że go irytuję. W sumie to pewnie ma rację, mdlejąc zachowałam się jak jakaś zarzucająca się fanka, nie to nie było narzucanie się, bo to nie moja wina, że taka już jestem. No ale loczek mógł to inaczej odebrać... Chociaż nigdy wcześniej nie mdlałam, no tak przecież nigdy wcześniej nie słyszałam tak cudownego głosu, no i jeszcze te oczy - zniewalające, a ten uśmiech doprowadza mnie do szału...


__________________
Bardzo przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału. Postaram się nie robić już takich przerw. Jeśli mi się nie uda mam nadzieję, że wybaczycie. Jeśli kogoś nie informuję o nowym rozdziale, a chciałby żebym to robiła to niech napisze w komentarzu swój tt. Oczywiście liczę na wasze komentarze xx
Miłej niedzieli, buziaki ;*